Wiek: 34 Dołączył: 22 Maj 2007 Posty: 344 Skąd: z domku
Wysłany: 2007-07-10, 13:37 Historia życia pewnego
Postanowiłem poddać się ogólnej modzie pisania własnych opowiadań. Opisze historie... no właśnie koncepcja zmianie uległa...
Rozdział I
Ma on harakter retrospekcji. To właśnie od niego zaczne się cofać do początku całej histrii. Możecie mieć wrażenie że rozdział ten urywa się nagle. Jest to zabieg który urzyłem celowo.
***
Nad Cordobą zapadła bezksiężycowa noc. Jedynym źródłem światła był uliczne latarnie. Zegar na ratuszowej wieży wybił północ. Miasta hiszpańskie nigdy nie zasypiały,ale od paru miesięcy było inaczej. Dziwne zaginięcia i morderstwa, wobec których policja była bezradna spowodowały, że ludzie zaczęli się bać wychodzić z domów po zmroku. Dlatego nikt nie zauważył zakapturzonej postaci, która szybko przemierzała Paseo Grande. Nieznajomy zatrzymał się na końcu ulicy, rozejrzał i wszedł do niepozornej kamienicy, która niczym nie różnił się od innych domów na osiedlu.
Mężczyźnie ukazał się duży pokój. Pomieszczenie było oświetlane jedynie skąpym światłem świec. Mieszkanie było puste. Znajdował się w nim jedynie kominek i duży skórzany fotel, w którym siedziała inna zakapturzona postać. W ręce trzymała rozłożoną gazetę. Nagłówek głosił „Sam-Wiesz-Kto NIE ŻYJE!!!”. Zauważył wchodzącego mężczyznę. Szybko wstał i zdjął kaptur. Był to młody chłopak. Miał czarne włosy, niebieskie oczy i zaokrągloną twarz. Wyglądał na przerażonego.
- Morir. Czy to prawda?! Czarny Pan nie żyje?! -Głos mu drżał.
- Uspokój się Antonio. Tak to prawda. Czarny Pan nie żyje. Zabił go ten Potter. Wracam właśnie z Londynu –mówiąc to zdjął kaptur. Był to nie za wysoki chłopak o blond włosach i czarnych oczach. W przeciwieństwie do swojego towarzysza nie zdradzał oznak zaniepokojenia,czy zdenerwowania – Wszystko się wali. Śmierciożercy są w rozsypce. Jedni uciekają,drudzy oddają się w ręce ministerstwa…po prostu chaos. Musimy uciekać.
- Ale dokąd Morir?! –Przerwał mu Antonio.
- Ja wrócę do Polski. Zmienię swój wygląd. Myślę, że parę kropel eliksiru odmładzającego i kilka zaklęć powinno wystarczyć.
- Mogę jechać z tobą? Proszę. Nie wiem gdzie się ukryć.- Złapał Morira za ramie.
-Auuuuu! Uważaj trochę! –Skrzywił się z bólu.
-Wybacz. Nie miałem pojęcia,że jeszcze cię boli. –Dodał pospiesznie.
- Rany po zaklęciowe nie goją się zbyt szybko –odpowiedział szorstko- A gdzie jest Tom?-Zapytał- Powinien tu już być.
- To ty nic nie wiesz? -Odparł Antonio –Toma aresztowano.
-Co!? Aresztowano go! I dopiero teraz mi to mówisz! Kiedy go złapali?
-Wczoraj wieczorem, zaraz po twoim wyjeździe.
- Musimy jak najszybciej opuścić to miejsce. –Tym razem w jego głosie słychać było zaniepokojenie- Mógł nas wsypać.
Morir odwrócił się w stronę wyjścia. W tym samym momęcie drzwi wyleciały z hukiem. Do środka wpadło kilka postaci ubranych w mundury.
-AURORZY –zawołał Morir. Błyskawicznie wyjął różdżkę i rzucił się za fotel. Zaklęcie chybiło o centymetry. Antonio nie miał tyle szczęścia. Padł na podłogę ciasno obwiązany linami.
- Poddaj się Liserg! Nie masz szans! – Odezwał się jeden z aurorów.
Morir nie odpowiedział. Myślał gorączkowo jak rozwiązać zaistniałą sytuacje. „Musze wyeliminować Antonia. Za dużo wie. Później się teleportuje” pomyślał. Zacisną mocniej dłoń na różdżce i wyskoczył za fotela rzucając w aurorów na oślep zaklęciami.
-Eneveda! –Krzyknął. Blask klątwy oślepił aurorów. Wtedy wycelował różdżką w Antonia i powiedział głośno, ale wyraźnie- Avada Kedavra! –Błysło zielone światło. W tym samym czasie rozległ się głośny trzask deportacji.
Ostatnio zmieniony przez Likurg 2007-10-25, 18:53, w całości zmieniany 3 razy
Uhh... Nie sądziłam, że taki okropny jesteś ;P
Co do opowiadania, to bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ^^ Ale zaraz... to ile Morir miał wtedy lat?
Wiek: 34 Dołączył: 22 Maj 2007 Posty: 344 Skąd: z domku
Wysłany: 2007-07-10, 14:12
Megan jako że w naszej grze nie ma określonego czasu musze improwizować. Obecnie Morir ma 32 lata . W tym rozdziale miał on 21 lat . Tak więc ten eliksir odmładzający bardzo silny był .
Damian tak ma być Bój się mnie;-)
_________________ Zapracowany. Diagnoza: Cierpi na chroniczny brak wolnego czasu
nom...Fajne.wyłapałem troszkę błędów:
-Eneveda!-Krzykną.Powinno być "Krzyknął"a nie "krzyką"
-AURORZY-Krzykną.Znowu to samo
Błyskawicznie wyją różdżkę.To się robi nudne!
Są jeszvze inne,ale spróbuj dojrzeć jeszcze własne
Wiek: 34 Dołączył: 22 Maj 2007 Posty: 344 Skąd: z domku
Wysłany: 2007-07-10, 20:40
Miałem dzisjaj weme i praca szybko szła. Dziękuje wszystkim za uwagi. Błędy postaram się poprawić. Pomysły na następny rozdział są ,ale koncepcja ulega zmianą. W tym opowiadaniu nie wspomne w żaden sposób o naszej szkole. Może puźniej nawiąże dokładniej i bardziej wyraźnie do obecnej postaci w grze. (choć wprawne oko powinło już zauważyć elemęt wiążący te dwie postacie). Jak będzie trzeba to epilog dam .
OK. Daje Rozdział II (chodź zastanawiam się czy pisać te rozdziały ,a może tylko "Część")
***
Rozdział II
Rodzina Lisergów wyjechała z Polski,kiedy Morir miał pięć lat. Zamieszkali niedaleko Cordoby. Jego ojciec Nicolas pracował w hiszpańskiej fili banku Gringotta, a matka Elena zajmowała się wychowaniem syna. Morir nie chodził do szkoły dla czarodziejów tak jak jego rówieśnicy. Miał na tyle bogatych rodziców, że uczył się w domu z prywatnymi nauczycielami. To głównie przez to nie miał żadnych przyjaciół. Z każdym rokiem stawał się coraz bardziej samotny. W końcu zamkną się w sobie. Jego jedynym celem w życiu stała się nauka. Nie lubił wychodzić na dwór. Wolał zostać w swoim pokoju i czytać książki. Działo się tak,aż do momentu, kiedy Morir spotkał Roberta Lansinga. Był on nauczycielem obrony przed czarną magią, którego zatrudnili rodzice chłopca. Człowiek ten stał się mentorem młodego czarodzieja. Pod jego wpływem Liserg zaczął się zmieniać. Stawał się coraz bardziej otwarty na ludzi i przestał całe dnie przesiadywać w swoim pokoju. Poczynił też wielkie postępy w nauce.
-Wstawaj Morir. Niedługo przyjdzie Pan Lansing.
- Dobrze mamo-przeciągnął się na łóżku. Wstał i ubrał się. Zszedł na śniadanie do kuchni. Zdążył zjeść kilka tostów, kiedy zadzwonił dzwonek od drzwi wejściowych.
- Ja otworze – Chłopiec zerwał się z krzesła i pobiegł do holu. Otworzył drzwi. –Dzięń dobry Panie Lansing
- Witaj Morir. Gotowy na lekcje? –Zapytał profesor. Był to wysoki, stary mężczyzna o siwych włosach. Mimo swojego podeszłego wieku zachował witalność nastolatka.
- Tak proszę Pana- odpowiedział.
- No to nie traćmy czasu. Chodźmy.- Jednak Morir się nie ruszył z miejsca. Jego uwagę przykuli dwaj chłopcy. Jeden o czarnych włosach, niebieskich oczach i zaokrąglonej twarzy, drugi barczysty wysoki z rudymi włosami i piwnymi oczami. Obaj patrzyli z zaciekawieniem na Morira i Lansinga. Profesor był zdziwiony zachowaniem Liserga, ale po chwili zrozumiał, o co chodzi – Och bym był zapomniał…dzisiaj towarzyszyć nam będą ci dwaj Panowie. To jest Tom –wskazał na barczystego chłopca- a to Antonio.
Po krótkim powitaniu Lansing wyjął niebieskie pióro i wyciągną je przed siebie.
- No chłopcy dotknijcie je –powiedział- to świstoklik.
-Panie Profesorze,a dokąd się udajemy? –Zapytał Tom
-Do mojego domu. Mam wam parę rzeczy do pokazania.-Odpowiedział
Chłopcy dotknęli pióra. Morir poczuł szarpnięcie w okolicy pępka a w następnej chwili upadł na twardą posadzkę. Jedyną osobą, która się nie przewróciła był Robert Lansing.
Dom profesora był strasznie zagracone. Na każdym stoliku leżały książki. Jedyna wolną powierzchnią w mieszkaniu był mały kwadracik przed kominkiem. Stał tam duży skórzany fotel.
-No chłopcy musimy porozmawiać- zaczął Lansing – Jesteście moimi najzdolniejszymi uczniami –uważnie przyjrzał się swoim gościom – Macie wybitne zdolności. Chciałbym wam zaproponować coś więcej. Mam szeroki asortyment umiejętności, które wypadałoby komuś przekazać. Wyraźcie tylko swoją zgodę a jestem w stanie zrobić z was naprawdę dobrych czarodziejów.
Profesor zamilkł i z oczekiwaniem wpatrywał się w chłopców. W głowie Morira trwała pogoń myśli. Miał świadomość, że od tej decyzji będzie zależało jego dalsze życie.
- Zgadzam się –odpowiedział - Chce być Pańskim uczniem.
- Ja też się zgadzam –odparł Tom.
- I ja –powtórzył Antonio.
- Dobrze –powiedział uradowany Profesor. Uśmiechną się.- Zaczniemy od razu. Musze was jednak ostrzec. Nie wolno wam mówić czego się uczycie. Nauka i stosowanie czarnej magii w Hiszpanii jest karane długoletnim pobytem w więzieniu.
Ostatnio zmieniony przez Likurg 2007-07-10, 20:54, w całości zmieniany 1 raz
Tak, nasza pani od polaka mówi, że powinniśmy robić tak - pisać wypracowanie, zostawić je do następnego dnia i dopiero czytać. Wtedy mózg wynajduje bledy.
Wiek: 31 Dołączył: 29 Maj 2007 Posty: 274 Skąd: z Lasu xD
Wysłany: 2007-07-11, 10:49
No fajnie, wyłapałem kilka błędów jak czytałem ale teraz nie umiem ich odnaleźć
W każdym razie związane były z tym na co wcześniej pito ci już zwracał uwagę. A konkretnie, że w niektórych wyrazach po literze ą występuje jeszcze ł. A szczególnie tak jest w czasownikach rodzaju męskiego w czasie przeszłym.
błedów nie widziałem,jedyne to nieszczęsne "ą".
No,jeszcze w niektórych miejscach brakuje ogonków a w "No chłopcy musimy porozmawiać"brakuje przecinka.
Poza tym wszysko OK .
mógłbym dodać,że ogonki są bardzo ważne.wniektórych mometach może mieć to kluczowe znaczenie.
ogólnie bardzo Fajnie
Ostatnio zmieniony przez pito 2007-07-11, 11:46, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 34 Dołączył: 22 Maj 2007 Posty: 344 Skąd: z domku
Wysłany: 2007-07-11, 21:41
No dobra domyślam się o co chodziło pitowi .Następny rozdział puźniej, o wiele ouźniej. Prawdopodobnie napisze kilka rozdziałów i wkleje je jednocześnie. nie chodzi o to że nie mam pomysłów, wręcz przeciwnie pomysłów jest masa ,ale musze zastanowić się nad kompozycją i do tego prawdopodobnie będzie mi potrzebna reszta opowiadania. Na opuźnienia wpływa jeszcze fakt że jak narazie będe bardzo zajęty do 20 lipca i nie będe miał czasu na pisanie. No i ta kompozycja spokoju mi nie daje. Potrzebuje głębszego przemyślenia więc zawieszam na razie moją pisarską działalność. Sami widzicje że moge tak wkółko pisać
EDIT:
Praca idzie na przód. Mam trzeci rozdział a czwarty się pisze. Koncepcja się diametralnie zmieniła. Opowiadanie nie będzie mieć nic wspólnego z moją postacią w grze. Troche cech wspólnych będzie.
Ostatnio zmieniony przez Likurg 2007-07-16, 19:45, w całości zmieniany 1 raz