Okej. Narazie mam małą przerwę z tą wersją, zajmuje się drugą, którą możecie przeczytać na moim blogu (meg-mc.blog.onet.pl) Kiedy tam trochę się rozhuśtam, spowrotem wrócę do tego :)
Sporo pytało mnie, jak to się stało, że william umarł. Dlatego taka mała wyjaśnianka:
- Williaaam!
Megan biegła dalej. Przez cztery lata bardzo wyrosła. Długie włosy powiewały za nią, a szata łopotała. Tuż przed nią wolnym krokiem szedł chłopak w szacie na wyrost. Skręcił i wkroczył w leśną gęstwinę.
- Nie idź za mną. – jego głos zadrżał nieznacznie.
- Nie ma mowy. Najpierw mi wszystko wyjaśnisz!---
- Nie idź.
- Nie zatrzymasz mnie.
- Stój. Chyba, że chcesz skończyć jako kłoda
- Być może. Zatrzymaj się i mi to wyjaśnij.
Stanęli na polanie. William odgarnął włosy z czoła i westchnął.
- To koniec dziewczyno. Nie warto…
- Mów!
- DOBRA! Kiedy wybuchł pożar… Uciekłem, ale nie myślałem o tobie. Właściwie, to chciałem, żebyś zginęła. Żeby pochłonął cię ogień. Nienawidziłem cię. Rodzice zawsze mówili, „Megan to… Megan tamto…”. Byłem wściekły. Cieszyłem się, wiedząc, że zginiesz. Uciekłem. Trafiłem na ulicę. Wtedy odkryłem mój dar… - dotknął dłoni – Wyzwalam czyste zło z ludzi… Hm… W sumie… - przysunął się bliżej niej. Megan zrobiła krok w tył. – Z ciebie mogą wyrosnąć ludzie… Z moją małą pomocą…
Dziewczyna pisnęła cicho i odsunęła się jeszcze. W jej czach błyszczały łzy.
- No, no, no… Rodzinne konwersacje, co? – rozległ się głos z krzaków. Po chwili wyłoniła się z nich kobieta.
- Helena… Co ty tutaj robisz? – nerwowo uśmiechnął się Will
- Mam rozkazy. – wycelowała różdżką w chłopaka – Zabić cię.
William wyprostował się i zaczął szybciej oddychać.
- Avada…
Megan nagle wskoczyła pomiędzy brata a kobietę.
- Meg… Co ty wyrabiasz?!
- Ratuje ci skórę idioto… - syknęła
- Nie rób tego. To moja osobista sprawa… - starał się być stanowczy, ale pierwszy raz spojrzał na siostrę z podziwem. Czerwone oczy pobłyskiwały… obawą.
- Hm… Rodzinna śmierć? To mi się podoba – kobieta oblizała usta – Avada Kedavra!
Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Jaskrawozielony promień pomknął tuż w stronę piętnastolatki. Chłopak odepchnął siostrę. Kobieta zaśmiała się. William padł martwy.
- NIE!!! – wrzasnęła Megan, zrywając się z ziemi i podbiegając do nieżywego. Nachyliła się i zaczęła szlochać. Tymczasem Helena z wolna zliżała się z podniesioną różdzką w stronę dziewczyny. – NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE!!
Kobietę odepchnęła na kilka dobrych metrów. Megan uniosła głowę. Jej ciało pokryły czarne znaki. Oczy zaszły krwią. Paznokcie znacznie wydłużyły się i posiniały. Kły wydłużyły się. Po chwili dźwignęła się na nogi lekko kołysząc się.
- Zabiłaś… Williama… - uniosła głowę i wyszczerzyła kły. Po chwili jej źrenice zwiększyły się – Chwila… ty… zabiłaś… też… moich… rodziców…
Helena zaśmiała się.
- I co mi zrobisz zło… AGRHHHHH
Megan rzuciła się na nią. Zaczęła rozszarpywać jej nogę. Kobieta starała się bronić, ale na próżno. Zaklęcia odbijały się od Meg. Ta dalej zadawała jej ból. Wreszcie, rzuciła nią o drzewo. A ta zastygła w bezruchu. Dziewczyna otarła krew z czoła.
- Masz… i… cierp… jak… ja…
Po chwili Meg padła nieprzytomna, a znaki na jej ciele zniknęły.
Scena gwałtu była bardziej... krwawa, ale pomysłałam, że to lekka przesada :P